Ja czy my ?
Osoba ludzka jako jedyna i
niepowtarzalna konstrukcja psychofizyczna w całym znanym nam świecie szuka swego
spełnienia i samorealizacji w każdej dziedzinie życia zawsze w kontekście
całości swojego funkcjonowania i w odniesieniu do innych osób. Wszyscy jesteśmy
istotami społecznymi. Wszystko co czujemy i w jaki sposób to postrzegamy
odnosimy do konkretnych wydarzeń, miejsc, a przede wszystkim osób.
To
właśnie ich perspektywa daje nam poczucie bezpieczeństwa, bliskości, ciepła,
akceptacji, zrozumienia i miłości. Oprócz odniesienia społecznego jesteśmy
również a właściwie w pierwszej kolejności indywidualistami. Jednakże ów
indywidualizm jest również w jakiejś mierze oprócz jednostkowości i
niepowtarzalności ukierunkowany społecznie. Te cechy człowieka - poza
samoświadomością i samowiedzą - odróżniają go od znanych nam form hominidów,
oraz od współczesnych naczelnych. Są współrzędnymi naszego człowieczeństwa, oraz
elementem konstytutywnym naszego funkcjonowania w społeczności ludzkiej.
Odpowiadają na zasadnicze pytanie , które stawia sobie każdy z nas : ,, kim
jestem?’’ i ,, jaki jestem?’’. Rację miał William James , kiedy napisał ,, Nie
można by wymyślić bardziej okrutnej kary , o ile byłoby to fizycznie możliwe,
niż wyizolowanie kogoś w społeczeństwie i pozostawienie go zupełnie
niezauważalnym przez wszystkich jego członków’’
Bo to
właśnie dostrzeżenie człowieka, docenienie jego wysiłków, a także tego kim jest
, co czuje i jakim jest ten ,,on’’, ,,ona’’ stanowi o naszym ,, my’’.
Do prawidłowego funkcjonowania naszego ,, ja’’ zawsze potrzebny jest nam drugi
człowiek. Już samo myślenie o społecznej samotności wywołuje w nas lęk, poczucie
niepewności połączone nawet z nieprzyjemnymi sygnałami somatycznymi, a co
dopiero, gdy takowa alienacja dojdzie z różnych przyczyn do skutku? Pojawia się
wówczas poczucie silnego lęku, oraz szereg objawów z pogranicza zmian
psychopatologicznych poczynając od frustracji a w dłuższej perspektywie nie
wykluczając głębokiej depresji. Dlaczego tak się dzieje? Myślę, że z dwóch
powodów. Pierwszy z nich to kwestia odrębności ,,,ego’’, które nie ma się w
takiej alienacyjnej sytuacji niejako gdzie przejrzeć – jak w zwierciadle. To
,,lustro’’ naszego wnętrza jest oczywiście w nas, ale jego tafla znajduje się w
tej samej strukturze drugiej osoby. Drugi natomiast to udowodniony
psychologicznie fakt, iż zarówno w momentach szczęścia z drugim człowiekiem,
poczucia pewności, oraz szeroko rozumianego spełnienia; jak również przy
odwrotnych uczuciach i stanach psychicznych, a zatem przy poczuciu osamotnienia,
pustki czy dezaprobaty, oraz klęski w różnych jej odcieniach musimy mieś wokół
siebie kogoś, kto owe stany z nami podzieli. A przynajmniej będzie obok nas
nawet bez intencji chociażby chęci empatii ale z minimalną dozą zrozumienia.
Wszak ,,człowiek to stworzenie towarzyskie — zgodzi się czasem na samotność, ale
nie zniesie, gdy nikt nie podziela jego zdania’’. (Jacob Riis) . Jakakolwiek
forma dłuższej izolacji człowieka stoi w sprzeczności z jego fundamentalnymi
imperatywami zarówno racjonalnymi, emocjonalno - wolitywnymi, oraz poznawczymi.
Człowiek jako istota indywidualna, odrębna, aby najpierw wtopić się w otaczający
ją świat, a następnie budując więzi z drugimi osobami bardziej bądź mniej
trwałe, musi wypuścić wewnętrzne wici na zewnątrz; taką psychiczną
,,pajęczynę’’, poprzez którą – niczym – niewidzialnym narządem zasadniczego
postrzegania i rozumienia świata – zaczepi się o to wszystko, co określamy
mianem poznania, interpretacji rzeczywistości, a wreszcie relacji. Wyobraźmy
sobie taką sytuację , która nota bene jest scenariuszem często towarzyszącym
codziennemu funkcjonowaniu wielu osób. Młody człowiek będący w toku studiów,
ambitny i uzdolniony, posiadający zawodową perspektywę na skutek kilku wydarzeń
od niego niezależnych a będących dlań łańcuchem stresorów zaczyna napotykać na
zawodowe trudności, które zaczynają stawać się coraz trudniejsze. Ich natura
bowiem i sposób przeżywania są wbrew jego konstrukcji psychicznej. Do tego
dochodzą problemy natury emocjonalnej związane z utratą bardzo bliskiej osoby,
która poprzez uczucie miłości do tej pory wynagradzała poprzez swoją
cierpliwość, wyrozumienie i bezgraniczne zaufanie – czyli zasadnicze komponenty
przyjaźni i miłości – wszelkie życiowe zachwiania i porażki. Otóż ów bohater tej
opowiastki zacznie się w jakiś znany sobie sposób izolować i szukać substytutów
tego, co do tej pory dawało mu gwarancję bezpieczeństwa i spełnienia. Jego
indywidualizm nie pozwoli mu na szybką zmianę sposobu odbierania rzeczywistości
i udzielania odpowiedzi w kontekście nowych życiowych wyzwać, natomiast jego
społeczna natura nakaże mu w bardzo bliskiej perspektywie czasu zbudować swój
nowy wewnętrzny świat, który zacznie wypuszczać swoją ,, pajęczynę’’ psychiczną
badającą i zaczepiającą się o nową rzeczywistość. Niewątpliwie przejdzie on
pewien etap samotności, bowiem, ,,człowiek wybiera samotność jedynie wtedy, gdy
jest w zupełnej harmonii z samym sobą, albo też gdy czuje, że wszyscy ludzie są
mu tak obcy, że nawet w tłumie, nawet wśród bliskich czuje się w głębi duszy
samotny, zdany na samego siebie.’’ (Halina Anderska). W dłuższej perspektywie
izolacja na skutek życiowych niepowodzeń spowoduje poważny i trwalszy ubytek
psychiczny, natomiast próba nowego otwarcia się na świat i ludzi przyniesie z
pewnością trwały pożytek dla danego człowieka, wtedy bowiem będzie to niegroźna
samotność epizodyczna, której doświadcza - co więcej – której potrzebuje każdy z
nas. Rzecz jasna istnieje tyle sposobów reagowania na samotność ile ludzi,
jednak jako że mało różnimy się wszyscy między sobą cechami biologicznymi i
psychologicznymi, posiadamy wspólny mianownik: wiedzieć i czuć, że ktoś jest nam
bliski, kto nas zrozumie i zechce podzielić swój świat z naszym będąc po prostu
przy nas. Przeciąż nikt z nas w pełni świadomie i dobrowolnie nie zrezygnuje z
archetypu, który stanowi o nim samym. Niestety dzisiejszy styl życia serwowany
nam nieustannie przez kulturę mass mediów, lansuje totalny indywidualizm i
wolność ale jak najbardziej źle rozumiane i jeszcze gorzej interpretowane. Jest
to błędna ścieżka, feeria iluzorycznych modeli ludzi, którzy sami zagubili się w
meandrach codziennych wyzwań i poszukują namiastek i poparcia dla siebie w rzece
pozorów. A przecież – jak powtarzała Matka Teresa z Kalkuty: ,,Dzisiejsi ludzie
są głodni miłości, która jest jedyną odpowiedzią na samotność i wszelkie
ubóstwo’’. Jest to doniosła prawda zwłaszcza, że przejawem jednego z
największych ubóstw naszej epoki jest bieda moralna i intelektualna.
Istotnie; nie można wymyślić bardziej okrutnej kary dla człowieka niż
pozostawienie go samemu sobie i niezauważalnym w swojej społeczności. Tylko w
świetle drugiego człowieka możemy poznać swoje prawdziwe oblicze i żyć pełnią
szczęścia, ale także w tym świetle umieć powiedzieć : teraz potrzebuję być
chwilę sam, aby ,, zatrzymać się na chwilę pod gwiazdą’’ ( A. de Saint Exupery
).
|