Frida Kahlo - historyczna podróż przez życie |
,, Mam nadzieję , że smierć jest radosna i że
nigdy już tu nie wrócę ...''
Tymi słowami Magdalena Carmen Frida Kahlo y Calderon pożegnała
się z życiem, które tak bardzo kochała, jego barwy , ludzi, Meksyk, sztukę ,piekno,
bunt przeciw zastanym niegodziwym i niesprawidlywym układom społecznym swojeje
epoki. Czterdziestosiedmioletnie życie Fridy Kahlo niemal w całości znaczyły
choroby, fizycne cierpienie, kalectwo, a także udręczające â?? podobne do
średniowiecznych tortur â?? metody , jakimi próbowano ją leczyć. Przeszła
trzydzieści dwie operacje chirurgiczne, pod koniec życie poruszłą się na wózku
inwalidzkim zaś podczas pobytu w szpitalu odkryła swaa największą pasje â??
malarstwo. Wiele prac namalowała leżąć w łóżku i obserwując swoja twarz w
lusterku i dlatego na obrazach zawsze widać jeje ściągnięte bólem rysy oraz
ciało poddawane różnym mekom- rzeczywistym i wyimaginowanym. Pomimo tego i jakby
z nurtem żalu, który wyrył na niej niezwykle burzliwy związek z malarzem
muralistą Diego Riverą , Frida przeszła do historii jako jedna z
najwybitniejszych malarek XX wieku. Jej liczne kontakty z takimi osobowosciami
epoki jak Andre Breton ( który nazwał Fridę po obejrzeniu jej autoportretów
surrealistką ), Lew Trocki, czy Rockefeller zaowocowało jej refleksjami nie
tylko na płótnie, ale przede wszytkim filozofią życia i sztuki , którą poprzez
swoje działa wyraziła.
Łatwo jest opisać życie Fridy krok po kroku ale podrózując przez meandry jej
malarstwa przeplatane z rzeczywistymi wydarzeniami odkrywamy jej prawdizwe
oblicze. Jej i jej ukochanego Diego ...
To będzie epicko â?? historyczna podróż przez życie Fridy z wątkami na podstwie
znakomitego filmu Julie Taymor : ,, Frida ''.
Panie, to jakby słoń chciał poślubić gołębicę - powiedział Wilhelm Kahlo do
malarza Diego Rivery, gdy ten poprosił go o rękę córki.
- Pamiętaj Frida jest chora, inteligentna i tkwi w niej demon
Frida Kahlo, ubrana jak zwykle w szary, męski garnitur z kamizelką, stała w
kącie salonu. Patrzyła, jak gospodyni Tina Modotti robi narzeczonemu scenę
zazdrości. Na przyjęciach u Tiny bawił się cały artystyczny Meksyk. Nagle do
hallu wtargnął kudłaty, brzuchaty mężczyzna o byczym karku, z rewolwerami u
pasa. Zataczając się, wyciągnął broń i ryknął:
- Jestem!
A potem strzelił w adapter.
- Diego!!! - krzyknęła Tina Modotti i rzuciła się przybyszowi na szyję.
Chwilę potem mężczyzna gorączkowo relacjonował swoje wrażenia z niedawnej
podróży po Europie.
Najpiękniej było w Związku Radzieckim - socjalizm i braterstwo, artystów
szanują. Potem deklamował po francusku wiersze Apollinaire'a i opowiadał o
elektryzującej atmosferze kabaretów Berlina. W jednym z takich lokali doktorka
filozofii Lotte Schwartz - miejscowa egeria - tarzając się u jego stóp, błagała
o małżeństwo na oczach rozszalałej publiczności. Było lato 1928 roku. Mężczyzna
nazywał się Diego Rivera i był najsłynniejszym malarzem w Meksyku. Był też
notorycznym uwodzicielem, gargantuicznym żarłokiem, sekretarzem generalnym
Komunistycznej Partii Meksyku. Frida Kahlo kochała się w nim od czternastego
roku życia.
Chcę mieć dziecko z Diego Riverą - oznajmiła Frida swoim gimnazjalnym koleżankom
siedem lat wcześniej.
- Zwariowałaś - oburzyły się przyjaciółki. - Przecież to pies na baby. I do tego
stary. Ma trzydzieści pięć lat.
- Nieważne - odparła Frida.
Rivera na zamówienie ministerstwa edukacji ozdabiał aulę gimnazjum
monumentalnymi freskami. Uczennice podglądały twórcę przez na wpół otwarte
drzwi.
Żeby zwrócić na siebie uwagę, Frida ukradła malarzowi drugie śniadanie. Potem
podpiłowała drabinę, po której Rivera wspinał się na rusztowanie. Uszkodzona
drabina wytrzymała ciężar otyłego artysty. Rozwaliła się za to pod jego
pomocnikiem.
Kiedy Diego malował w auli ładną modelkę, zazdrosna Frida zakradała się tam i
krzyczała grubym głosem: - Uważaj Diego. Twoja żona idzie! Ale pewnego dnia
zebrała się na odwagę. Weszła do auli i przez bite trzy godziny patrzyła, jak
malarz pracuje.
- Dziecko, idź sobie - odganiała ją żona malarza Lupe Marin.
- Kto to widział tak bezwstydnie gapić się na mężczyznę. Hańba. Kto cię tak
wychował?
Ojciec Fridy, Wilhelm Kahlo, był niemieckim Żydem, wyemigrował w wieku
dziewiętnastu lat z Baden-Baden do Meksyku. Pracował tam jako fotograf. Matka,
Matilde, miała w sobie krew hiszpańską i indiańską. Dochowali się pięciorga
dzieci. Frida urodziła się w 1907 roku. Trzy lata później wybuchła w Meksyku
rewolucja. W ciągu dziesięciu lat zginął milion ludzi. Władzę straciły stare
rody ziemiańskie. Ich miejsce zajęli mieszczanie i wywodzący się ze społecznych
dołów działacze rewolucyjni.
- Był to czas szaleństwa - wspominała Frida po latach.
- Widziałam na własne oczy zbrodnie, gwałty niemal na każdym rogu ulicy, w biały
dzień.
Gdy Frida miała siedem lat, zachorowała na polio. Potem, przez całe życie,
musiała chodzić w bucie ortopedycznym - prawa noga była krótsza i cieńsza, krew
nie krążyła w niej prawidłowo.
- Wstrętna Frida, drewniana gira! - wołały za nią dzieci w pełnej bogatych
kolonialnych domów dzielnicy Meksyku - Coyoacan.
Wilhelm Kahlo wysłał kaleką córkę do najlepszego gimnazjum w mieście. Właśnie
tam poznała Riverę. Ale malarz wkrótce skończył freski. Frida postanowiła
zapomnieć o Riverze. Adoratorów miała pod dostatkiem - w gimnazjum uczyło się
dwa tysiące chłopców i tylko trzydzieści pięć dziewcząt. Wybrała Alejandro
Gomeza, subtelnego czytelnika poezji. Był jej pierwszym amantem.
- Nie byliśmy bogaci - wspominała Frida.
- Musiałam dorabiać po lekcjach. Ojciec znalazł pracę w bibliotece ministerstwa
edukacji.
To tam miał miejsce jej pierwszy skandal - twierdzi biograf Patrick Marnham. -
Piętnastoletnią Fridę uwiodła jedna z bibliotekarek. Kiedy Wilhelm Kahlo się o
tym dowiedział - chciał zabić obie. Frida szlochała i na kolanach błagała o
łaskę.
Ta przygoda naznaczyła na zawsze jej życie emocjonalne. Po szkole wykradała ojcu
z szafy garnitury i bawiła się w mężczyznę
Po południu 17 września 1925 roku Frida wracała z Alejandro Gomezem autobusem ze
szkoły do domu. Na skrzyżowaniu, przy rynku San Juan, w autobus uderzył tramwaj
- zepsuły się hamulce.
- Boże, Boże! Coś pani wystaje z pleców! - pasażer przepychał się przez pogięte
siedzenia do Fridy.
Kawałek ułamanej metalowej poręczy wbił się niemal pionowo w plecy Fridy i
przebódł ją na wylot.
- Frida leżała cała we krwi, jej ciało świeciło złotem - wspominał Alejandro
Gomez. - Nie kojarzyłem, skąd to złoto?
Była posypana złotym proszkiem. Wysypał się z rozerwanej paczki, którą wiózł
jeden z pasażerów, jubiler.
- Kiedy wyciągaliśmy metalowy pręt z ciała, krzyczała tak przeraźliwie, że nie
słyszałem syreny karetki pogotowia - pisał Alejandro Gomez.
W Szpitalu Świętego Krzyża nie dawali jej szans na przeżycie. Kręgosłup złamany
w dwóch miejscach, miednica w trzech, noga w jedenastu. Miała przebitą macicę. A
jednak przeżyła. Spędziła w łóżku - w szpitalu, a potem w domu - ponad rok.
Nasilające się z latami bóle kręgosłupa będą dręczyły ją do końca życia. Wypadek
osłabił zaatakowaną przez polio prawą nogę; Frida przejdzie jeszcze trzydzieści
dwie operacje.
"Najbardziej wytrwałym towarzyszem jej życia było cierpienie - pisze Rauda Jamis,
biografka Kahlo.
- Przez dwadzieścia dziewięć lat, dzień w dzień, odczuwała dojmujący ból".
- Nazwałem swój ból psem - wyczytała Frida u Nietzschego.
- Jest tak samo wierny".
Kiedy leżała po wypadku w domu, pogrążona w depresji, ojciec ofiarował jej
farby, pędzle, kredki.
- Nie miałam pojęcia o malowaniu - wspominała Frida.
- Techniki nauczyłam się w łóżku, czytając podręczniki malarstwa i albumy.
Malowała siebie, patrząc w lustro. Skończyła swoje pierwsze arcydzieło ;
autoportret we wrześniu 1926 roku. Dedykowała go "ukochanemu Alejandro". Jednak
rodzice Alejandro Gomeza wysłali chłopca w długą podróż do Europy. Gdy Frida po
roku mogła już chodzić, zaczęła bywać w kawiarniach artystycznych w dzielnicy
Zona Rosa. Trochę malowała, trochę pozowała, trochę pracowała po biurach, jak
większość jej rówieśników, wstąpiła do Młodzieżówki Komunistycznej.
Wstydziła się bólu. "Ciało jest jak grobowiec, który więzi nas silniej niźli
muszla skrywająca ostrygę" - cytowała z goryczą Platona. W skrywaniu bólu
pomagała morfina, do której przyzwyczaili Fridę lekarze. W szpitalu aplikowali
chorej silne dawki narkotyku. Zagłuszała też ból alkoholem. Obsesyjnie
wspominała bohatera tragedii Sofoklesa, greckiego wojownika Filokteta, którego
podczas rejsu do Troi ukąsił wąż wodny. Rana nie goiła się. Towarzysze nie mogąc
znieść widoku cierpienia Filokteta, wysadzili go na wyspie Lemnos.
Frida obwąchiwała swoje blizny i żaliła się siostrom
- śmierdzę jak zdechły pies.
Bała się mężczyzn, ich okrucieństwa, odrzucenia. Sama postanowiła ubierać się po
męsku - w szykownie skrojone garnitury. Obcięła włosy, zaczesywała je gładko, z
przedziałkiem pośrodku. Była pięknym chłopcem. Kochało się w niej wiele kobiet.
Nie odmawiała im uczucia.
Aż do letniego wieczoru 1928 roku, kiedy znów ujrzała Diego Riverę.
Jej przyjaciółka Tina Modotti poleciła Fridę malarzowi. Rivera akurat poszukiwał
modelek do kolejnego fresku - "Insurekcji" w ministerstwie edukacji. Dziś Frida
widnieje na nim w czerwonej koszuli, rozdaje broń zbuntowanym robotnikom.
Przypomniała artyście, że poznała go w gimnazjum. Pokazała mu kilka swoich prac.
Rivera chciał zobaczyć więcej. Zaprosiła malarza na niedzielę do domu rodziców
przy ul. Londres 127.
"Frida nie mogła się doczekać - pisze Heyden Herrera, badaczka życia Kahlo. -
Wdrapała się na drzewko pomarańczowe w patio, by wypatrywać, czy Rivera idzie.
Przyszedł ubrany w sombrero, z wielkim cygarem w ustach, z nieodłącznymi
rewolwerami u pasa. Był nieco zdziwiony, kiedy wchodząc do patio, ujrzał Fridę
na drzewie. Nie mogła zejść, bo się zaklinowała w konarach. Odtąd Diego Rivera
przychodził w odwiedziny do Fridy co niedzielę. Z czasem zaczęła pieszczotliwie
nazywać Diego grubą ropuchą. On ją - kulawym ptaszkiem z Coyoacan".
- Panie, przecież to tak jakby słoń chciał poślubić gołębicę - powiedział
Wilhelm Kahlo do Diego Rivery, gdy ten prosił o rękę córki.
- Pamiętaj: Frida jest chora, inteligentna i tkwi w niej demon.
Rivera miał ze swoją poprzednią żoną Lupe Marin jedynie ślub kościelny -
antyklerykalne władze Meksyku uznawały wyłącznie śluby cywilne. Zatem Rivera nie
musiał się nawet rozwodzić. A Lupe Marin nie stawiała przeszkód, kiedy upewniła
się, że Diego będzie dalej utrzymywał ją i dwie ich córki. Pobrali się 21
sierpnia 1929 roku. O ślubie napisał nawet "New York Times" - Diego był sławny.
Miał czterdzieści trzy lata, pieniądze, a za sobą dwa małżeństwa, trzy córki,
tabuny kochanek.
Meksyk jest krajem mieszańców, Metysów, Diego mówił o sobie, że jest mieszańcem
w stu procentach - w jego żyłach płynęła krew hiszpańska, niemiecka,
portugalska, rosyjska, włoska i żydowska. Chlubił się swoim pełnym nazwiskiem:
Diego Maria de la Concepcion Juan Nepomuceno Estanislao de la Rivera y
Barrientos Acosta y Rodriguez.
- Jaki wstyd! Co za skandal! - płakała Frida na przyjęciu weselnym.
Na wesele przyszła eks-żona malarza - Lupe Marin. Złożyła życzenia, porozmawiała
z gośćmi, a na koniec poderwała do góry suknię Fridy:
- Patrzcie, dla jakich kawałków drewna Diego porzucił moje nogi!
Prawa noga Fridy otoczona była drewnianą konstrukcją buta ortopedycznego. Diego
chciał wyrzucić Lupe przez okno. A kiedy wyszła, potężnie pił, celował z
pistoletu w kryształowy żyrandol, odstrzelił komuś kawałek małego palca. Na
koniec padł bez ducha na zastawiony zakąskami stół, który zawalił się pod nim.
Roztrzęsioną Fridę ojciec zabrał do domu w Coyoacan.
Skruszony Rivera pojawił się tam po trzech dniach. Zniknęli w sypialni na wiele
godzin. Wieczorem, trzymając się za ręce, odeszli do mieszkania Diega w
artystycznej dzielnicy San Angel.
Po zamążpójściu Frida wyrzuciła z szafy męskie garnitury i stworzyła swój
oryginalny styl: mieszała ubiory indiańskie z hiszpańskimi, do tego mnóstwo
bransolet, grzebieni, wisiorów. Dziewięć miesięcy po ślubie musiała dokonać
aborcji. Donoszenie płodu zagrażało jej życiu.
Niedługo potem towarzysze wykluczyli Riverę z partii komunistycznej - za karę,
że przyjmuje zamówienia od drobnomieszczańskiego rządu Meksyku. Frida na znak
solidarności z mężem wystąpiła z partii. W 1930 roku wyjechali do Stanów
Zjednoczonych. Diego ozdabiał freskami gmach giełdy w San Francisco, Rockefeller
Center w Nowym Jorku i finansowany przez Forda - Detroit Institute of Arts.
W San Francisco Kahlo stworzyła serię portretów znajomych. Wypracowała wtedy
własny styl: poetycki i nasycony okrutną wyobraźnią. Nad każdym obrazem
pracowała dwa, trzy miesiące - pieszcząc szczegóły. Kiedy Riverowie przenieśli
się z Nowego Jorku do prowincjonalnego Detroit, wzbudzili sensację.
Ekscentrycznie ubrani, z egzotycznymi twarzami, zamieszkali w najdroższym
hotelu, bywali na najlepszych przyjęciach, nie kryli komunistycznych sympatii.
W 1934 roku Frida i Diego wrócili do kraju.
Nigdy nie widziałam podobnego domu. Zawsze pełen znajomych, sióstr Fridy,
służących, szoferów, małp, papug i psów. Bywali tam książęta, artyści,
robotnicy, urzędnicy, milionerzy bogatsi od Boga - pisała Louise Nevelson,
amerykańska znajoma Riverów, która bywała u nich w dzielnicy San Angel. W
Meksyku lekarze stwierdzili, że prawa noga Fridy - osłabiona przez polio i
wypadek - obumiera. Amputowali opuszki pięciu palców. Wkrótce potem kolejna
operacja: wyrostek robaczkowy. I trzecia aborcja.
- Zbankrutuję przez twoich lekarzy - warknął kiedyś Diego do żony.
Zarabiał krocie, szastał pieniędzmi. Wydawał je na kochanki, kolekcjonował
prekolumbijskie dzieła sztuki - zgromadził 55,481 obiektów.
Zaczął Fridzie wydzielać pieniądze. Musiała je zdobywać podstępem: przyjaciele
prosili Diego o pożyczki, później dawali pieniądze Fridzie.
- Im bardziej Fridę kochałem, tym mocniej chciałem ją krzywdzić, napisał po
latach Rivera w autobiografii.
- Rivera miał ewidentne cechy sadysty - dowodzi Patrick Marnham. - Doświadczyły
tego jego poprzednie żony i kochanki. Musiał mieć dużo kobiet, musiał im
okazywać psychiczną wyższość.
Rivera nie potrafił się jednak bez Fridy obejść. Gdy mieszkali w Detroit,
musiała jechać do matki, umierającej w Meksyku. Przez dwa miesiące nieobecności
żony Rivera schudł dwadzieścia kilogramów. Żywił się tylko owocami.
- Rivera uważał się w pewnym sensie za dziecko Fridy - uważa biografka Heyden
Herrera.
- Karmiła go łyżką, tuliła do piersi, pocieszała, gdy nie wiedział, jak malować.
A on skamlał w jej ramionach jak szczenie. W 1940 roku namalowała portret Rivery
jako gigantycznych rozmiarów dzidziusia. Ale Rivera także bywał dla Fridy czuły,
rozumiał jej cierpienie, kiedy miała silne bóle - był dla niej dobry. I
autentycznie podziwiał malarstwo Fridy.
Miłość nie przeszkadzała jednak Riverze zdradzać Fridę, zarówno w Stanach, jak i
potem w Meksyku. Frida szukała pocieszenia u innych kobiet. Takie związki Diego
tolerował. Ale w Meksyku Frida odważyła się nawiązać romans z amerykańskim
rzeźbiarzem - z pochodzenia Japończykiem - Isamu Noguchi. Diego dowiedział się o
nich i powiało grozą. Poszedł do rzeźbiarza i wymierzył w Isamu z kolta. Trzymał
broń przy jego głowie bez słowa. Noguchi wrócił do Stanów.
"Jednak kiedy Diego uwiódł jej młodszą siostrę Cristinę, Frida miała dość",
pisze Heyden Herrera.
Wyjechała do Nowego Jorku. Prawie nic nie malowała. Obcięła włosy, zmieniła
ubiór na nowoczesny. Szwendała się po Greenwich Village, podziwiała muzea.
Przyjaciele wspomagali ją pieniędzmi. Po roku wróciła, pogodziła się z mężem i
siostrą. Separacja dodała jej odwagi. Na złość piekielnie zazdrosnemu Diego
spotykała się z mężczyznami. Wścibski Patrick Marnham wyliczył Fridzie jedenastu
kochanków w latach 1936-40.
Diego, musisz mu pomóc. Idź do prezydenta - Frida była pewna, że Diego załatwi
azyl polityczny dla Lwa Trockiego.
Wygnany przez Stalina w 1929 roku Trocki błąkał się po Europie w strachu przed
zamachem agentów sowieckiego wywiadu. Do Fridy dotarł apel nowojorskiego
Towarzystwa Pomocy Lwu Trockiemu. Rivera był osobistym przyjacielem prezydenta
Meksyku Lazaro Cardenasa, z którym często w niedzielę pijał tequilę i strzelał z
kolta do kogutów.
Dnia 9 stycznia 1937 roku statek z Lwem Trockim i jego małą świtą przybił do
portu w Tampico. Towarzyszka życia Trockiego Natalia Siedowa bała się zejść na
trap i histerycznie krzyczała: - Mam przeczucie! Tu nas zabiją!
Na molo uchodźców witała Frida Kahlo. Troccy zamieszkali w starym domu rodziców
Fridy w Coyoacan. Dom zamieniono w małą twierdzę. Dookoła rozstawiono posterunki
policji. Pierwszej nocy Frida z Riverą czuwali przed drzwiami sypialni Trockich.
Diego drzemał z karabinem maszynowym.
Troccy zadomowili się w Coyoacan. Prawie nie opuszczali domu. Lwa denerwował
spontaniczny charakter Diego. Natomiast Fridą był zachwycony. Ze swadą, z
błyszczącymi jak w gorączce oczyma opowiadał jej o swych dawnych rewolucyjnych
czynach. Był jednym z ojców rewolucji bolszewickiej, drugą po Stalinie osobą w
państwie. Był też fanatycznie przywiązany do idei rewolucji światowej, czemu
sprzeciwiał się Stalin. I choć teraz pozbawiony wpływów, tropiony przez siepaczy
Stalina, to ciągle snuł plany przeprowadzenia rewolucji światowej.
Frida Kahlo jest kobietą znamienitą ze względu na urodę, temperament i
inteligencję", zanotował w dzienniku Jean van Heijenoort, sekretarz Trockiego.
Pięćdziesięcioośmioletni Trocki zakochał się we Fridzie. Jako rasowy konspirator
rozmawiał z Fridą tylko po angielsku, tak by jego Natalia nic nie rozumiała.
Natalia szybko rozszyfrowała intymne spojrzenia Lwa. O dziwo, bardzo zazdrosny
Diego niczego się nie domyślał.
Natalia wymogła na Lwie Trockim, by wyjechał na jakiś czas na wieś - tam miał
zapomnieć o Fridzie. 8 czerwca 1937 roku Trocki wysłał do Natalii kartkę:
"Najmilsza, myśl o mnie bez niepokoju, tamto odeszło".
11 lipca Frida pojechała do Trockiego.
- Ten wstrętny starzec mnie zranił! - żaliła się siostrze po powrocie.
Trocki wrócił do Coyoacan. Życie wróciło na stare tory. Frida na powrót
zaprzyjaźniła się z Natalią, a Diego starał się rozerwać Trockiego - przychodził
do niego z papużką zaplątaną w swojej kudłatej czuprynie. Rozmawiał z Trockim o
polityce, został nawet działaczem kierowanej przez Trockiego IV Międzynarodówki.
7 listopada na znak całkowitego pojednania Frida ofiarowała Trockiemu swój nowy
portret. Podpisała:
Dedykuję ten portret Lwu Trockiemu z całą miłością.
- Znałam wielkich ludzi, Eisensteina, Dos Passosa, Picassa, Steinbecka,
Rockefellerów, Fordów. Ale żaden z nich nie zrobił na mnie tak piorunującego
wrażenia jak Lew Trocki - mówiła po latach Frida do swego przyjaciela Nickolasa
Muraya, węgierskiego fotografa
Nie miałam pojęcia, że jestem surrealistką, zanim AndrĂŠ Breton nie przybył do
Meksyku i mi tego nie oznajmił - opowiadała Frida.
- Ależ pani sztuka jest podręcznikowym przykładem surrealizmu - dowodził
francuski poeta i główny teoretyk surrealizmu. Zjechał do Meksyku w kwietniu
1938 roku z cyklem wykładów o współczesnej sztuce francuskiej. I przy okazji
odkrył Fridę Kahlo dla Europy.
- Ja nie wiem, co to surrealizm. Maluję po swojemu. A moje obrazy rodzą się w
sercu, nie w głowie - oponowała Frida.
- To znaczy, że jest pani surrealistką nie wiedząc o tym. Przecież to koronny
dowód na istnienie surrealizmu - skwitował Breton.
Ale już w latach dwudziestych kubański pisarz Alejo Carpentier powiedział
zarozumiałemu Bretonowi, że sztuka, którą surrealiści tworzą w Europie
wymyślając z mozołem skomplikowane definicje, w Ameryce Łacińskiej jest
codziennością doświadczaną przez miliony ludzi. To Carpentier wymyślił pojęcie
realizmu magicznego, który jest latynoamerykańską formą surrealizmu.
- Prekursorem realizmu magicznego w malarstwie jest Kahlo - twierdzi Carlos
Fuentes, znakomity meksykański pisarz i miłośnik dzieła artystki.
Źródła jej malarstwa głęboko tkwią w sztuce Meksyku: w kościelnych obrazach
ołtarzowych, w malowidłach wotywnych, w satyrycznych i drapieżnych rysunkach
prasowych Jose Posady z XIX wieku - dowodzi Fuentes.
- Jej obrazy są kwintesencją owego danse macabre, który od pięciuset lat
współtworzy ducha Meksyku.
Atutem Kahlo był fakt, że nigdy nie malowała dla pieniędzy, na zamówienie. Nie
musiała zatem niczego wymyślać na siłę ani się powtarzać. Jej wizje zjawiały się
pod wpływem impulsu. Zapożyczała czasem detal lub sposób obrazowania od swoich
ukochanych twórców: Piero della Francesca, Boscha, Rembrandta, GrĂźnewalda, Goi,
Celnika Rousseau
Malowała głównie siebie. Stworzyła pięćdziesiąt dwa autoportrety.
- Maluję siebie, bo jestem samotna. Jestem tematem, który znam najlepiej -
mówiła Kahlo.
- Jej obrazy są bardzo piękne - kontynuuje Fuentes.
- Ale jest to piękno okrutnie bolesne: to morze łez. Czasem myślę, że Kahlo
swoim malarstwem zwiastowała ludzkości Auschwitz.
- Jako malarka Frida nic nie zawdzięczała Diego Riverze - pisał Alejandro Gomez,
przyjaciel Fridy.
- Diego nigdy nie był jej mistrzem, nie poprawiał jej prac. Malarstwo Fridy szło
dalej, szukała głębiej i szerzej niż Diego".
Sam Diego Rivera pisał o sztuce Fridy Kahlo:
(...) po raz pierwszy w dziejach sztuki kobieta ukazała z całkowitą swobodą, i
moglibyśmy rzec, ze spokojnym okrucieństwem, owe prawdy natury ogólnej, ale i
osobistej, które dotyczą wyłącznie kobiety jako takiej. Szczerość wyrazu - można
by ją określić jako wrażliwą i okrutną zarazem - przywiodła Kahlo do dania
świadectwa bezspornej wagi; malowała swoje narodziny, miłości, dojrzewanie w
rodzinie i swe przeraźliwe cierpienia, bez popadania w przesadę, była malarzem
realistą, malarzem głębokim.
(...) Frida Kahlo jest największa spośród wszystkich malarzy meksykańskich. To
jeden z najlepszych niezakłamanych dokumentów człowieczeństwa naszych czasów.
Nie wierzę w Boga. Ale wierzę w Picassa", napisał Diego w liście do Fridy.
Rivera znał Picassa dobrze ze swych paryskich czasów.
10 marca 1939 roku AndrĂŠ Breton otworzył wystawę Fridy w Paryżu. Picasso nie
zawiódł: z wyżyn geniuszu oświadczył, że żona Rivery jest znakomitą malarką. Był
o tym zresztą szczerze przekonany. Napisał do Rivery:
- Ani Ty, ani Derain, ani ja, żaden z nas nie potrafi tak malować twarzy jak
Frida Kahlo.
Na wystawę ściągnęły tłumy. Komplementom nie było końca. Stary Wassily Kandinsky
tak się wzruszył historią życia Fridy, że zapłakał. Wyściskał publicznie Fridę i
rzekł do niej: - Pięknem jest to, co pochodzi z wewnętrznej potrzeby duszy.
Pięknem jest piękno wewnętrzne. Ukoronowaniem sukcesu była okładka Vogue, na
której umieszczono zdjęcie Fridy w jej oryginalnych szatach. Słynna paryska
dyktatorka mody Elsa Schiaparelli lansowała tej wiosny styl a la seńora Rivera.
W jednym z wywiadów Frida powiedziała:
- Moje obrazy są dobrze namalowane. Nie maluję z łatwością, raczej z
cierpliwością. Moje malarstwo niesie ze sobą znak bólu. Myślę, że dlatego jest
ono interesujące dla niektórych ludzi.
Obraz Fridy Kahlo kupiło Muzeum Luwru.
Tymczasem w Meksyku Rivera wystąpił z kierowanej przez Trockiego IV
Międzynarodówki. Troccy wyprowadzili się z domu Fridy w Coyoacan. Diego nawiązał
równoczesny romans z dwiema supergwiazdami Hollywoodu: Dolores del Rio i
Paulette Sugar Goddard, która wtedy była żoną Charlie Chaplina i gwiazdą jego
filmów. Spotykał się też z węgierską malarką Irene Bohus.
Podbudowana sukcesami artystycznymi Frida postanowiła znowu odejść od Diego.
Wyprowadziła się z San Angel do Coyoacan:
- Ten dom jest zbyt mały, by pomieścić wszystkie moje rany.
We wrześniu 1939 roku rozwiodła się z Diego.
W maju 1940 roku Rivera musiał uciekać potajemnie z Meksyku do Stanów
Zjednoczonych. Policja posądzała go o udział w spisku na życie Trockiego. Grupa
zamachowców pod wodzą słynnego malarza i stalinisty Davida Alfaro Siqueirosa
wtargnęła do domu Trockiego i usiłowała go zabić. Zamach inspirowany był przez
wywiad sowiecki. (Trocki został zamordowany później - 21 sierpnia 1940 roku
agent sowiecki Ramon Mercader rozpłatał mu głowę czekanem alpinistycznym).
Riverę ukrywała przed policją Irene Bohus. Do USA wywiozła malarza prywatnym
samolotem Paulette Goddard. Wypoczywał w Beverly Hills w willi Dolores del Rio.
Następnie osiadł w San Francisco, gdzie malował freski. W tym samym czasie Frida
musiała nosić gorset ortopedyczny, który ważył dwadzieścia kilogramów.
Postanowiła leczyć się w San Francisco.
- Czy kiedy umrę, zapalisz świece przy mojej trumnie? - zapytała Frida na
lotnisku w San Francisco, gdzie czekał ją Diego.
- Zapalę. To rozstanie nie było dobre ani dla ciebie, ani dla mnie. Źle
wyglądasz, smoczku mój mały - odparł malarz.
8 grudnia 1940 roku pobrali się w San Francisco po raz drugi.
W 1942 roku wrócili do Meksyku. Ostatnie dwanaście lat w życiu Fridy to pasmo
nieustannych ataków bólu. Miała trudności z chodzeniem. Przebywała głównie w
domu. Tam sformowała grupę artystyczną złożoną ze studentów sztuk pięknych.
Przychodzili do niej na warsztaty plastyczne. Zyskali miano "Los Fridos". Mimo
cierpienia - malowała. W jej sztuce coraz silniej przemawiała rozpacz. Notowała:
"Lubię życie, ludzi. Nie chcę, by ludzie umierali. Nie boję się śmierci, choć
chcę żyć. Ale ból - tego znieść nie mogę". Maluje obraz "Kręgosłup złamany".
Widać na nim Fridę rozdartą od szyi do pasa, jej ciało spięte jest bandażami
powstrzymującymi kręgosłup przed rozpadem. Maluje "Podwójny portret: Diego i
ja", gdzie głowa Diego uwidoczniona jest na czole Fridy. Maluje przeraźliwy
obraz Bez nadziei - Frida leży na łóżku, wymiotuje wszystkim: kawałkiem mięsa,
rybą, czaszką, całym życiem.
"Stan zdrowia chorej w latach 1950 - 51. Siedem operacji kręgosłupa", notuje
Frida w dzienniku.
I jeszcze: "Malarstwo wypełniało moje życie. Straciłam trzech nienarodzonych
synów. Obrazy zastępowały mi dzieci. Wierzę, że nie ma niczego lepszego niż
praca".
W 1948 roku Frida Kahlo wstępuje na powrót do partii komunistycznej. W zapiskach
wielbi Stalina. Komunizm zastępuje jej religię.
Carlos Fuentes widział Fridę w początkach lat pięćdziesiątych na koncercie w
Pałacu Sztuk Pięknych: "Wyglądała niczym zdruzgotana Kleopatra, kryła
storturowane ciało, uschniętą nogę, gorset ortopedyczny pod olśniewającym
ubiorem meksykańskiej wieśniaczki, która przez cały rok chowa w skrzyni rodzinne
ozdoby i suknie, by wdziać je na tę jedną, najważniejszą fiestę w roku:
bransolety, wstążki, naszyjniki, grzebienie, przepaski, jedwabne halki,
spódnice, wdzianka; do tego fantazyjne uczesanie omiatające twarz niby skrzydła
ćmy. Tak, Frida Kahlo w całej różnorodności barw ukazywała nam cierpienie, które
nigdy nie przemija; zastarzałe rany, które nie przestają dokuczać; chorobę,
która nie ustaje w zabijaniu".
Rivera wiedział, że Frida odchodzi. Rozpaczał. Nie szukał już kochanek. Warował
u jej wezgłowia. A Frida krzyczała:
- Jeżeli utną mi nogę, poślę ją w paczce Dolores del Rio!
11 lutego 1954 roku Frida Kahlo zapisała w dzienniku: "Sześć miesięcy temu
amputowali mi prawą nogę, zżartą gangreną. Przeszłam przez całe wieki tortur,
prawie straciłam rozum. Chcę popełnić samobójstwo. Tylko istnienie Diego
powstrzymuje mnie przed tym, przez próżność myślę, że chyba by mu mnie
brakowało. Powiedział mi o tym i mu wierzę. Ale nigdy w życiu tak nie
cierpiałam. Poczekam jeszcze trochę...".
2 lipca 1954 roku Diego zawiózł Fridę na wózku inwalidzkim na manifestację
komunistów przeciwko amerykańskiej interwencji w Gwatemali.
13 lipca Frida Kahlo odeszła.
Jej ciało poddano kremacji. Podczas pogrzebu Diego schwycił urnę i szlochając
pożerał prochy garściami. Żałobnicy z trudem wyrwali urnę z rąk Rivery.
Umarł trzy lata później.