Refleksje świąteczne (Joanna Ogińska)

 

MAMY CZTERY TYGODNIE ŚWIĄT

   Ludzie sprawiają wrażenie ostatnio takich psów Pawłowa. Ledwo tylko spadnie pierwszy śnieżek (nieważne jak marnej jakości i nieważne, że na miesiąc przed świętami), wszyscy czują nagłą potrzebę świętowania. Takie nowe zjawisko meteorologiczno-psychologiczne.

  Ale czy to odczucie to na pewno chęć świętowania? Ja bym nazwała to raczej chęcią „mikołajania”, „choinkowania”, „lampkowania” i, co najważniejsze – „prezento-zakupowania”.

  I nikt nie widzi w tym nic dziwnego. Bowiem według ośmiu na dziesięć osób kalendarzową porą roku jaką obecnie mamy jest zima, nie jesień. A wiadomo, że jak się zaczyna zima, to zaczynają się i święta – idąc tym tokiem myślenia.

  W radiu Last christmas, Jingle bells i I’m dreaming of the white Christmas. Naprawdę człowiek nawet jak nie chce, poddaje się tej całej gorączce.

 

ŚWIĘTA W LECIE?

  Gorzej, jeśli śnieg jakoś nie kwapi się w nasze rejony geograficzne. Co zdarza się raz na jakiś czas. Pojawia się natenczas masowe zagubienie jednostki we wszechświecie, ludzie nie mają co ze sobą robić, ogarnia ich przygnębienie i uczucie pustki. Nawet hipermarketom tak jakoś głupio wyskakiwać ze świątecznymi promocjami.

  Niektórym nie przeszkadza brak śniegu, ani zupełnie inna pora roku. Na portalu Interii można przeczytać, że w najsłynniejszym domu towarowym w Londynie, Harrodsie, bożonarodzeniowy dział "Świat świąt" jest otwarty już od sierpnia.

  Ale jak tylko pojawi się śnieg, od razu robi się tak „świątecznie”. Zaraz hordy mikołajów (sorry – Santa Clausów) pojawiają się niczym deus ex machina w każdym możliwym miejscu, a im bardziej nietypowe, tym lepiej, bo taki Claus działa wówczas z zaskoczenia.

 

BRACIA GRIMM STWORZYLI ŚWIĘTA

  Jezus? A kto to jest? Ostatnie skojarzenie to to ze świętami Bożego Narodzenia. Choć w nazwie aż kipi od podpowiedzi, jakoś mało kto wie, o co w tym wszystkim chodzi. A to nie

o to, żeby sobie pojeść? Święta są fajne, bo wtedy puszczają fajne filmy w telewizji. Bo są prezenty. Jacy się z nas zrobili materialiści.

   Najgorzej wychodzą w badaniach Niemcy – aż 43 % nie wie skąd się wzięły święta Bożego Narodzenia. To brzmi jak żart, ale sądzą, że wymyślili je bracia Grimm.

 

ŚWIĄTECZNE WCZASY

  Ludzi, którzy ubierają swoje choinki w Wigilię można policzyć na palcach jednej ręki.

W Wigilię? Przecież wtedy już się cały ten szał kończy... te dwa wolne dni są po to, aby od tego wszystkiego odpocząć. Aby nabrać sił przed zbliżającym się rychło sylwestrem – powiedzą niektórzy.

  Nie jest już szokujące, że czas świąt traktuje się po prostu jako wakacje, podczas których trzeba odpocząć od adwentowego zgiełku i podreperować swoją kondycję na okres karnawału.

Najlepiej naturalnie w jakimś zagranicznym kurorcie lub na egzotycznej wycieczce.

 

PREZENTY, PREZENTY!

  W Wigilię kończy się oczekiwanie na prezenty; wreszcie ta ustrojona miesiąc temu choina na coś się przyda.

 Kiedyś ozdobą podchoinkową, jeszcze za czasów naszych babć – była szopka, teraz wyparły ją prezenty. I to nie takie zwyczajne. Muszą być duże, ogromne, zadziwiające i kolorowo zapakowane. Ale przede wszystkim – muszą być kupione. Bo – primo nie ma nikt czasu na siedzenie i wymyślanie co zrobić a potem jeszcze na wykonanie tego, kiedy samo bieganie za prezentem po sklepach jest czynnością wykańczającą.  Secundo – mało kto doceni naszą rękodzielniczą pracę. Tertio – niewiele ludzi docenia swoje talenty, a niektórzy nawet ich jeszcze nie odkryli.

  Jak ja byłam mała, to szczytem marzeń było dostać jakiegoś pluszaka i całą czekoladę do tego (zazwyczaj kupowano nam jedną na tak zwaną „współę”). A jak się dostało bardzo mini-zestaw klocków Lego (taki, że w porywach zawierał raptem ludzika na koniku) to dzieciak piszczał z radości.

  Teraz dzieci przez te promocje w hipermarketach dostają zawrotu głowy. Minimalizm poszedł do lamusa. Nie można dziecku dać jednego prezentu od rodziców, musi dostać od mamy i taty osobno. Dlatego dzieciak wierzy jeszcze w Mikołaja – zawsze to dodatkowa osoba, od której się dostaje prezenty.

  Zdaję sobie sprawę, że popadłam w skrajność. Wiem, że są ludzie, którzy świąt nie spędzą przed telewizorem czy na zagranicznej wycieczce w ciepłych krajach, tylko w rodzinnym gronie – tradycyjnie. Są ludzie, dla których ten czas to naprawdę święta i tym właśnie ludziom życzę Wesołych Świąt.